Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.
W związki zawodowe inwestuje się właśnie po to, aby ewentualne konflikty przemysłowe miały formę zinstytucjonalizowaną – podkreśla prof. Juliusz Gardawski kierownik Katedry Socjologii Ekonomicznej Szkoły Głównej Handlowej (SGH) w Warszawie na łamach ostatniego „Tygodnika Solidarność”. – Pozbycie się ich (…) byłoby dowodem takiego samego braku wyobraźni, jak przejadanie pieniędzy budżetowych w okresie prosperity bez zostawiania rezerw na czasy trudniejsze.
Jak zauważa wykładowca SGH, najstarszej i najbardziej prestiżowej polskiej uczelni ekonomicznej kiedy nie ma związków zawodowych to zaczynają się deinstytucjonalizować relacje pracownicze
Pracodawca coraz bardziej swobodnie kształtuje te stosunki w sposób, jaki podpowiada mu jego własny interes i jego kultura. To dzieje się w firmach, w których w Polsce nie może być związków zawodowych, więc takich, które zatrudniają mniej niż 10 pracowników. Tam widać, jak krok po kroku zaczynają ujawniać się niebezpieczne patologie.
Przy czym prof. . Juliusz Gardawski zwraca uwagę, że patologie te są groźne dla wszystkich
Dla klasy pracującej, społeczeństwa, gospodarki – generalnie dla typu kapitalizmu w Polsce, oczywiście w dłuższym okresie. Obserwując sektor małych przedsiębiorstw, w którym związków zawodowych być nie może, widać, jak łatwo pozbawiać pracowników stałych etatów, kierować na samozatrudnienie, zatrudniać na umowy-zlecenia, umowy o dzieło, od których albo nie odprowadza się składek na ZUS, albo są one bardzo niskie. Obniża to koszty pracy, ale w ten sposób pracodawcy przerzucają koszty utrzymania tych ludzi na emeryturze na przyszłe pokolenia, na społeczeństwo jutra. Widać także, jak pod względem zasięgu takich form zatrudnienia wysuwamy się na czoło Europy. Zjawiska te rozszerzają się również na sektory większych firm.
W efekcie
Polska jest spychana na pozycję kraju, którego przewaga konkurencyjna polega na taniej, ale sprawnej sile roboczej, w którym kapitał nie jest ograniczany przez związki zawodowe. To świetnie określił Jerzy Hausner jako wpadnięcie kraju w dryf rozwojowy. W społeczeństwach najwyżej rozwiniętej gospodarki rynkowej, jak USA, wysoki poziom elastyczności rynku pracy dynamizuje rozwój technologiczny, w kraju półperyferyjnym, jak Polska, utrwala taki właśnie status społeczeństwa drugorzędnego, w którym nie rozwija się innowacji, nowoczesnej technologii, lecz przywozi się je z zewnątrz. Jednym z czynników sprzyjających dryfowi jest w polskich warunkach trwała degradacja klasy pracowniczej. Nie jest to czynnik najważniejszy, ale jest, moim zdaniem, bardzo istotny. Szwecja swój rozwój zawdzięczała, między innymi, narzuceniu wysokich płac, zmuszających przedsiębiorców do podejmowania innowacji w imię utrzymania się na rynku – nie mogli zwiększać zysków przez proste obniżanie płac pracowników. (…) A druga kwestia to spór o społeczeństwo obywatelskie i deklaracje elit politycznych, że chodzi im o jego rozwój w Polsce. Ale kiedy rozważa się pozycje związków zawodowych, to wtedy słychać: związki zawodowe nie, ktoś inny powinien owo społeczeństwo formować. Kto? Niezależne organizacje pozarządowe. Ich rozwój to bardzo ważny cel społeczny, ale fałszywa jest, moim zdaniem, alternatywa rugowania ruchu zawodowego w imię tworzenia takich organizacji. W krótkim okresie brak związków może dawać pewne plusy z punktu widzenia czystego zysku ekonomicznego, ale w naszym kontekście kulturowym gospodarka pozbawiona związków zawodowych może, wbrew pozorom, mieć większe trudności z wydobyciem się z dryfu rozwojowego.
Niestety, jak trafnie zauważa szef Katedry Socjologii Ekonomicznej SGH
W myśleniu młodych parlamentarzystów, występujących tak ostro przeciwko związkom, dostrzec można brak wyobraźni, brak całościowego spojrzenia na życie społeczne, brak refleksji nad kosztem marginalizacji związków.
Równocześnie prof. Juliusz Gardawski krytycznie odniósł się do teorii, że jak już nie jesteśmy w socjalizmie i nie ma doktryny walki klas, to konfliktu między pracą a kapitałem też nie ma, przypominając, że tak myślano
we wczesnych latach 90. (…) Teraz, jak się wydaje, takie poglądy odżywają w koncepcjach młodych neoliberałów.
Które – jak zwraca uwagę doświadczony wykładowca akademicki – są drogą prowadzącą nie tylko na intelektualne manowce, ale przede wszystkim do wybuchu poważnych konfliktów społecznych, ponieważ
alternatywą związków zawodowych usuniętych z przedsiębiorstw, pozbawionych ekonomicznego wsparcia z ich strony jest odtworzenie barykady klasowej. Europejski system społeczny, system budowany przez Międzynarodową Organizację Pracy, stawiał cel w inkorporacji zarówno związków zawodowych jak świata pracy do systemu. Alternatywą są związki, które uwikłane w walkę klasową ze stroną kapitału, będą nieumiarkowane, zaś stosunki przemysłowe zostaną podszyte chaosem. Nie mówię, że tak się stanie natychmiast. Ale jeśli się teraz pójdzie na wojnę ze związkami, to w przypadku pogłębiania się kryzysu ich miejsce zajmą chaotycznie wybuchające konflikty kierowane przez radykalnych trybunów ludowych.
Dlatego jak pokazują badania socjologiczne przedsiębiorcy znacznie częściej niż politycy rządzącej partii widzą w związkach zawodowych ważnego partnera społecznego, niż „śmiertelnego wroga”.
Odwołam się do badań małych i średnich przedsiębiorstw, które zakończyliśmy w 2011 roku. Były to badania reprezentatywne, a robił je CBOS. Wbrew naszym oczekiwaniom stosunkowo wielu przedsiębiorców, bo aż 19 proc. uznało, że związki powinny działać we wszystkich przedsiębiorstwach, niezależnie od formy własności, 26 proc. deklarowało, że tylko w publicznych (....). Właściciele firm będących w bardzo złej sytuacji częściej widzieli potrzebę działania związków zawodowych. Może to być sygnał, że przy złej sytuacji firm szwankuje komunikacja z pracownikami i wówczas okazuje się, iż mediacja związkowa byłaby przydatna.
Cały wywiad z prof. Juliuszem Gardawskim „Albo związki, albo walka klas” można przeczytać tutaj.
(opr. zz)
MASZ CIEKAWĄ PROPOZYCJE
NAPISZ DO NAS!