Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.
Solidarność ma rację, kiedy się buntuje, gdy zamiast dialogu społecznego jest fikcja i pozoranctwo stwierdza Jan Rulewski w wywiadzie dla „Wprost”. Przyznaje równocześnie, że zamiast Polski solidarnej i prawej mamy „bananową” republikę. Choć coraz więcej rodzin nie stać na te owoce.
Jak trafnie zauważa były opozycjonista (po raz pierwszy aresztowany przez komunistyczne władze w 1965), a od dwóch kadencji senator PO
Ludzie mają świadomość, że nie zbudowaliśmy solidnego kapitalistycznego państwa. Ono jest bananowe. Umowy śmieciowe, które są jawnym naruszeniem prawa – to gwałt na prawie. I tolerują to premier, ministrowie i politycy, którzy ślubują wierność konstytucji. Niech mi pan powie, jakie dzieło wykonuje stróż nocny, by go zatrudniać na umowie o dzieło?
Jan Rulewski przyznaje, że obecna sytuacja jest w dużej mierze wynikiem błędów popełnionych u „zrębów III Rzeczypospolitej”.
Inicjatywę przejęli nasi koledzy (…) którzy zrywali już ze związkiem i mieli inną wizję przyszłości. Kapitan Balcerowicz wziął wtedy kurs na Waszyngton, na gospodarkę rynkową, odcinając się od Solidarności.
W efekcie
Wylądowaliśmy na wolnorynkowym betonie zamiast w republice solidarnościowej. I jeszcze broniliśmy tego kapitalizmu, bo to było tłumaczone dobrem Polski. Powinniśmy budować model społecznej gospodarki rynkowej.
Na taki model – szwedzki, jak dopowiada prowadzący wywiad dziennikarz, Cezary Łazarewicz – była jeszcze szansa w latach 90.
Dlatego w konstytucji jest wpisana społeczna gospodarka rynkowa. Tylko tak się stało, że hasła są po jednej stronie, a realia po drugiej. Zbudowaliśmy bananowe państwo, może nie tak skrajną odmianę kapitalizmu jak południowoamerykański, ale na pewno nie jest to państwo o jakim marzyła Solidarność.
Jednocześnie legendarny opozycjonista, który – jak podkreśla – cały czas jest członkiem NSZZ Solidarność przypomina, iż protestującym związkowcom w pierwszym rzędzie chodzi o to, że
zapisany w konstytucji dialog społeczny jest fikcją i pozoranctwem. Już Balcerowicz mówił o tym wprost, że dialog społeczny to jest mit, który mu przeszkadza. To widać w Komisji Trójstronnej. Komisja miała być rozwinięciem tego, co myśmy robili w Solidarności. Kiedy spotykaliśmy się z rządem, to nie po to, by gadać, ale by negocjować i zmieniać. A teraz tam składają tylko oświadczenia (…)
Związkowcy uważają, że to nie ma sensu, by oni tylko słuchali oświadczeń rządowych. Dialog polega na tym, że się rozmawia, by osiągnąć kompromis. Ale jeśli rząd mówi, że w sprawie elastycznego czasu pracy już nic nie zmieni, to jakie to negocjacje? Duda ma rację, kiedy się buntuje, kiedy mu mówią, że system musi wejść w życie i koniec dyskusji. To nie ma sensu.
Senator i związkowiec w jednej osobie zwraca także na niebezpieczeństwa jakie niesie za sobą dalsza liberalizacja prawa pracy, sprowadzająca się do ograniczenia praw pracowniczych i związkowych.
Jeśli nie będzie związków zawodowych, to będzie ulica. Tam ludzie będą załatwiać swoje sprawy. Tylko jak rządzić wtedy taką Polską?
Dlatego dopóki jeszcze mogę, to ciągle powtarzam: opamiętajmy się i zacznijmy rozmawiać.
Jednocześnie 69-letni parlamentarzysta przypomina wszystkim amatorom cynicznej gry wyborczej prowadzonej kosztem ludzi
Mnie bardziej Sąd Ostateczny interesuje, niż kolejne wybory. Tam muszę być uczciwy, bo nic mi nie ujdzie. Panu Bogu nie mogę przecież pomachać ulotką wyborczą.
Cały wywiad z Janem Rulewskim „Bananowa Polska” można przeczytać we „Wprost” Nr 38 z 16-22 września 2013 str. 35-37.
(opr. zz)
MASZ CIEKAWĄ PROPOZYCJE
NAPISZ DO NAS!