Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.
Kiedy w Polsce będą egzekwowane uczciwe warunki pracy – pyta Jacek Żakowski, publicysta tygodnika „Polityka” i jednocześnie wskazuje, że zatrudnianie coraz większej rzeszy pracowników na podstawie „umów śmieciowych”, zamiast kodeksowych umów o pracę prowadzi zarówno do dramatu społecznego, powstawania kolejnego straconego pokolenia, jak również katastrofy finansowej w postaci deficytu budżetu i ubezpieczeń społecznych.
Problemem „umów śmieciowych” znany raczej z liberalnych poglądów dziennikarz zajął się podczas poniedziałkowych „gościnnych występów” (taki tytuł nosi jego rubryka) na łamach „Gazety Wyborczej”.
Umowy śmieciowe, czyli zatrudnianie na krótko, na zlecenie, na umowę o dzieło albo na umowę cywilną (…) są produktem polityki państwa wierzącego, że takie „uelastycznienie rynku pracy” ożywi gospodarkę i zmniejszy bezrobocie. Fałszywość tej wiary wykazał Christopher Pissarides, który dostał Nobla za ekonomię pracy. Kraje „elastyczne” mają często większe bezrobocie niż państwa o „sztywnym rynku pracy”. Polscy politycy wciąż jednak w fetysz „elastyczności” wierzą i promują ją, jak umieją
zauważa Jacek Żakowski, a następnie wylicza korzyści podatkowe oraz oszczędności na składkach społecznych, jakie pracodawcom korzystającym z „umów śmieciowych” zafundowali politycy. Po czym stwierdza, że
przy tak potężnych zachętach trzeba być wariatem, frajerem albo patriotycznym czy socjalnym świrem, żeby podpisywać umowę o pracę.
Publicysta dodaje, że taka sytuacja jest tolerowana przez państwo i jego instytucje.
Państwowa Inspekcja Pracy faktycznie zaniechała egzekwowania przepisów kodeksu pracy, który mówi, że większość osób zatrudnianych na umowach śmieciowych powinna być zatrudniona na umowach o pracę. Samo państwo zresztą coraz częściej ucieka w szarą strefę pracy.
Na umowach śmieciowych pracują m.in. pielęgniarki, sanitariusze, salowe, lekarze w publicznej służbie zdrowia, pracownicy mediów publicznych, rosnąca część urzędników i bardzo wiele grup zawodowych, których praca jest „outsorsowana”, czyli kupowana przez państwo jako usługa zewnętrzna. Nawet ministerstwa ogłaszające przetargi na usługi (ochrona, catering, sprzątanie) nie interesują się tym, czy osoby, które je wykonują, są zatrudniane zgodnie z kodeksem. Wiadomo, że zwykle nie są, dzięki czemu usługi outsorsowane są tańsze. Tańsze są dla pojedynczego urzędu. Dla państwa jako całości są droższe. To, co przedsiębiorca wygrywający kontrakt zaoszczędzi na niezapłaconych podatkach i składkach, w dużej części trafia do jego kieszeni, a tylko częściowo obniża cenę kontraktową.
W ten sposób polskie państwo samo się okrada i oszukuje, powodując przy tym katastrofę społeczną w postaci „pokolenia umów śmieciowych” i finansową w postaci deficytu budżetu i ubezpieczeń społecznych. A kiedy państwo się samo okrada i oszukuje, trudno dziwić się prywatnym przedsiębiorcom, że coraz powszechniej idą jego śladem.
Jednocześnie Jacek Żakowski nie ma wątpliwości, że za te pozorne oszczędności i fetysz „elastyczności” rynku pracy płacą – i to słono – pracownicy. Jak zauważa publicysta:
Jedni (mający śmieciowe umowy) tracą prawa, które są oczywiste w cywilizowanych krajach. Drudzy (mający umowy o pracę) płacą większe podatki i składki, by z konieczności wyrównać to, czego nie zapłacili „pracodawcy na gapę” (w tym państwo) oraz ich pracownicy.
Dziennikarz nie ma wątpliwości, że „dalej tak to się kręcić nie może” i korzystając z trwającej kampanii wyborczej stawia politykom kilka prostych pytań:
Proszę mi powiedzieć, kiedy wreszcie praca w Polsce będzie jednakowo opodatkowana i oskładkowana niezależnie od tego, jak się nazywa umowa, na podstawie której jest wykonywana. I kiedy PIP zacznie egzekwować uczciwe warunki pracy. Żadnej większej filozofii nie trzeba, by nowa polska plaga (…) znikła z roku na rok.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że NSZZ Solidarność od dłuższego czasu przestrzegał przed niebezpieczeństwami społecznymi, socjalnymi i ekonomicznymi oraz problemem nierówności, jakie niesie masowe stosowanie „umów śmieciowych” i „pracy agencyjnej”. Dewastującej one rynek pracy i relacje społeczne w sposób podobny jak biblijne plagi Egipt. Dlatego cieszy, że kwestie te zostały poruszone w debacie przedwyborczej i to przez znanego publicystę.
Cały komentarz Jacka Żakowskiego „Państwo na gapę” można przeczytać tutaj.
(opr. inf)
MASZ CIEKAWĄ PROPOZYCJE
NAPISZ DO NAS!